Rozdział 6-Koniec tęsknoty


Był początek maja, słońce prażyło niemiłosiernie jak na tę porę toku. Właśnie skończyliśmy lekcje i z całą klasą wyszliśmy ze szkoły.
Wszyscy z gitarami w pokrowcach i twardych futerałach, przewieszonymi przez plecy, wyglądaliśmy jak gigantyczny zespół rockowy. Cała nasza klasa budziła zainteresowanie, głównie u żeńskiej części uczniów naszego liceum. Nie ma to jak popularność gitarzystów :P
Od jakiegoś czasu zbierałem się na odwagę, aby zagadnąć Pawła o jego orientację, ale wciąż byłem daleki od wyduszenia z siebie choćby jednego pytania. Nie spodziewałem się, że już wkrótce będę miał ku temu sposobność. A to dzięki pomysłowi jednej z dziewczyn z klasy.
-Słuchajcie, zbliża się koniec roku szkolnego,co powiecie na jakiś wspólny wypad nad wodę, całą klasą?-
Zagaiła Anka, najodważniejsza z naszych niewielu dziewczyn.
W sumie na dwadzieścia siedem osób w klasie, były tylko cztery dziewczyny, przez co większość z nich była nieco przytłoczona większością chłopaków, nie odzywały się zbyt wiele, najczęściej udawały, że ich wcale nie ma. Ale Anka była wyjątkowa, najbardziej śmiała i wygadana, zawsze miała jakieś pomysły, co bardzo podobało się całej klasie, jak i ciału pedagogicznemu. Sama zorganizowała bardzo pomysłową imprezę, służącą zbiórce pieniędzy na schronisko dla bezdomnych zwierząt. W pierwszym półroczu podsunęła naszemu profesorowi pomysł na zorganizowanie szkolnego radiowęzła. Co prawda pani dyrektor miała mieszane uczucia, co do tego pomysłu, ale za wstawiennictwem reszty uczniów uległa i od kilku miesięcy cieszyliśmy się muzyką na przerwach. Nauczyciele za pomocą radiowęzła informowali o nadchodzących sprawdzianach, uczniowie mogli nadać drobne ogłoszenia, jak również zaprezentować swoją twórczość. Z tego ostatniego skwapliwie skorzystałem, podrzucając Annie płytę z kilkoma kawałkami mojego zespołu, przez co zyskałem pewną popularność w szkole.
-Myślę, że to dobry pomysł, Aniu.-poparł jej pomysł Fabian,najbardziej przedsiębiorczy chłopak w klasie.-Pogoda jest taka, że szkoda tracić weekend na siedzenie w domu.-
-Ja jestem za.-podniosłem rękę.
-Dołączam.-poparł mnie Paweł.
Po chwili cała klasa była zgodna, że jutro organizujemy wypad nad wodę.
-Jakieś propozycje co do miejsca?-Anna wyraźnie przewodziła całemu przedsięwzięciu, co właściwie każdemu odpowiadało, gdyż wszystkie zorganizowane przez nią imprezy i spotkania były bardzo udane.
-Ja mam pomysł.-odezwał się cicho Nugi, dość egzotycznie wyglądający chłopak,najniższy w klasie. Był w połowie Koreańczykiem, miał delikatnie skośne oczy i śniadą skórę, a jego czarne, starannie ułożone włosy, nadawały mu wygląd j-rockowego muzyka.
-Dwadzieścia kilometrów od miasta jest taka niewielka miejscowość, Poraj.-
-Zgadza się, znam i często bywam.-potwierdziłem jego słowa, kiwając głowa.
-No więc, tam można zorganizować jakieś ognisko, moje wujostwo ma tam domek letniskowy na terenie ośrodka żeglarskiego.-
Mówił cichutko, dałbym głowę, że większość z nas go nawet nie słyszała.
                                                                                Nugi
-Czyli jest możliwość, że dałbyś radę załatwić ten domek?-zapytała Anka i rozpromieniła się, kiedy przytaknął nieśmiało.
-Nawet więcej niż możliwość, przez ten weekend mam się zająć tym domkiem przed przyjazdem wujka, więc i tak byłbym tam.-potwierdził.-A że domek jest spory, to możemy tam coś zorganizować, oczywiście w granicach rozsądku.-
-Byłoby super, domek zawsze lepszy niż namioty.-Paweł wyraził zdanie całej klasy, na co wszyscy pokiwali głowami.
-W takim razie, kto chce jechać?-zapytał Nugi.
-Wszyscy!!!-zgodnie zawołała cała klasa.
-Więc podajcie mi swoje numery, poinformuję was, gdzie i o której się spotkamy.-wyciągnął z plecaka notes i zaczął zapisywać numery naszych telefonów. Chwilę później rozstaliśmy się i rozeszliśmy do domów.


Wieczorem, zaraz po kolacji dostałem wiadomość od Nugiego, mieliśmy się spotkać wszyscy przed dworcem głównym o dziesiątej rano. Odpisałem, że na pewno będę i przygotowałem plecak na jakieś ubrania. Spakowałem krótkie spodenki, koszulkę bez rękawów, dwie pary skarpet i kąpielówki, ponieważ podejrzewałem możliwość kąpieli w zalewie, po kilku głębszych ;)
Dla świętego spokoju spakowałem też zapasową baterię do telefonu, okulary i pojemnik z soczewkami kontaktowymi.
Zadowolony, położyłem się do łóżka, włączyłem komputer i napisałem do Dawida, który nocował dziś u Damiana, że jadę z klasą na wypad za miasto i że wracam dopiero w niedzielę wieczorem.
Odpisał, jak to on, robiąc setki błędów, żebym bawił się dobrze, on następną noc też spędzi u kuzyna.
Wyłączyłem komputer i nastawiłem budzenie w telefonie na ósma rano. Zawsze wstawałem wcześniej, gdyż nie wychodziłem z domu bez porannego prysznica i kawy.
Kładąc głowę na poduszce, postanowiłem zdecydowanie zadać jutro czarnowłosemu kluczowe pytanie, które, być może, odmieni moje życie.


Obudziłem się w rewelacyjnym nastroju,zanim jeszcze odezwał się budzik w telefonie. Natychmiast wstałem i poszedłem do kuchni, wstawić wodę na kawę. Następnie udałem się do łazienki, odkręciłem wodę pod prysznicem, zdjąłem bokserki i wszedłem pod ciepłe strumienie wody. Szybko się umyłem i zorientowałem się, że, jak to mi się często zdarzało, znowu zapomniałem bokserek na zmianę. Zakląłem cicho i wytarłem się, po czym wyszedłem z łazienki z biodrami owiniętymi w ręcznik. Wszedłem do kuchni, gdyż w tym czasie czajnik dał znać, że woda jest gotowa do zalania kawy. Wróciłem do pokoju z parującym kubkiem, włączyłem komputer i usiadłem na łóżku. Sprawdziłem pocztę, ale poza kilkoma reklamami i spamem, nie otrzymałem nic interesującego. Włączyłem muzykę i delektowałem się smakiem kawy. Zastanawiałem się,jak zacząć rozmowę z Pawłem, nie miałem bladego pojęcia, co powiedzieć, o co zapytać.
A może zdać się na spontan i powiedzieć mu prosto w oczy co do niego czuję? Wolałem nawet nie myśleć, co by się stało, gdybym się mylił co do niego, gdyby powiedział, że nie jesteśmy tacy sami, że nie jest zainteresowany. Co gorsza, obawiałem się jego reakcji, gdyby był przeciwny mojej orientacji, gdyby mnie wyśmiał...lub jeszcze gorzej,gdyby powiedział o tym całej klasie.
Ale podjąłem decyzję, nie cofnę się przed tą rozmową, choćby miało stać się najgorsze.
Niepewność była gorsza od tchórzostwa, a ja zawsze szczyciłem się tym, że nie tchórzyłem w żadnej sytuacji. Tak, takie klasowe spotkanie na łonie natury stwarzało idealną okazję do naszej rozmowy, ale też niosło ze sobą pewne ryzyko. Mimo tego, postanowiłem je podjąć i porozmawiać z nim, pragnąłem go, do tej pory był moim najlepszym przyjacielem, ale marzyłem o tym, żeby był kimś więcej. Nie miałem pewności, czy jego miłe słowa coś znaczyły, czy to tylko moja wyobraźnia. I jeszcze ten sen, który był aż nadto realistyczny...i jego podniecenie, kiedy się odkrył.
Może jednak jest taki jak ja, bardzo chciałem w to wierzyć.
Moje rozmyślania przerwał sygnał wiadomości w telefonie.
-Cześć, tu Nugi, mam sprawę. Czy mógłbyś wziąć ze sobą gitarę elektryczną i piec?-
-Jasne, nie ma problemu, tylko to trochę waży, a od stacji czeka nas niezły spacer do ośrodka.-odpisałem.
-Spoko, pomogę ci nieść wzmacniacz, zresztą przypuszczam, że nie tylko ja pomogę.-
-Załatwione, wezmę cały sprzęt, jakoś damy radę.-
-Ok, dzięki, przed dziesiątą spotykamy się przed dworcem.-
Odłożyłem telefon, zacząłem zwijać kable od gitary, wszystkie efekty zasilacz. Ktoś zapukał do drzwi. Podniosłem się zaskoczony i poszedłem otworzyć, W drzwiach stał Paweł z plecakiem w ręku i z gitarą akustyczną w pokrowcu przewieszonym przez plecy.
-Hej, wpadłem ci pomóc ze sprzętem, Nugi do mnie napisał, że bierzesz gitarę i wzmacniacz.-
Powiedział i spojrzał na mnie,czerwieniąc się nagle. Zdałem sobie sprawę, że jestem w samym ręczniku.
-Wchodź,przepraszam, że w takim stroju cię witam, ale brałem prysznic niedawno.-
-Spoko, nie przejmuj się, aż miło na takie ciało popatrzeć.-odpowiedział, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Zastanowiły mnie jego słowa,ale nie dałem tego po sobie poznać.
Przeprosiłem go, wyjąłem czyste bokserki,skarpety i koszulkę z szafki i poszedłem się ubrać do łazienki. Kiedy wróciłem, Paweł znów na mnie spojrzał, tym razem jakby z wyrzutem, że śmiałem się ubrać. Uśmiechnął się i powiedział.
-Widzę, że już się uwinąłeś z kablami i efektami, więc zostało tylko dotaszczyć to wszystko na dworzec.-
-Tak, najgorsze przed nami.-pokiwałem głowa i rozłożyłem ramiona w geście bezsilności.
-To nie może być aż takie ciężkie.-schylił się i podniósł wzmacniacz.-Cholera, to jest ciężkie.-
Skrzywił się, ale machnął ręką. Pocieszyłem go.
-Piec ma kółka, więc będzie można nim jechać, jak teren będzie w miarę równy.-
-Chociaż tyle, jakoś damy radę.-
Założyłem spodnie i buty.
-No dobra,chodźmy, zanim dotaszczymy to do tramwaju i dojedziemy na miejsce minie z godzina, a lepiej jak my poczekamy na resztę, niż kazać na siebie czekać.-
Z niemałym trudem udało nam się zabrać cały sprzęt i wyjść z domu.


Czekaliśmy z Nugim i resztą klasy na pociąg, o dziwo wszyscy dopisali i stawili się o umówionej porze, więc byliśmy w komplecie, cała klasa.
Z megafonów rozległ się metaliczny głos, obwieszczający przyjazd naszego pociągu. Bezzwłocznie wbiliśmy się do wagonu i w miarę możliwości zajęliśmy miejsca siedzące, co nie było trudne, ponieważ pociąg był niemal pusty.
Dwadzieścia minut później wysiadaliśmy już na stacji w Poraju.
-Teraz przygotujcie się na niezły spacerek, około kilometra przez miasteczko, potem trochę przez las i ze trzy kilometry wałem, wzdłuż brzegu zalewu.-
Pocieszyłem wszystkich, na co kilka osób westchnęło a kilka innych załamało ręce.
Tylko Nugi wyglądał na spokojnego, widać było, że robił takie wycieczki dość często.
Z ociąganiem ruszyliśmy w w kierunku ośrodka, po drodze zahaczając o sklep, w celu zaopatrzenia się w niezbędne artykuły spożywcze, czyli tak zwaną zupkę chmielowa :P
Ciężar naszych bagaży podręcznych wzrósł znacznie, ale nikt się nie skarżył. Kilka osób zdjęło po drodze koszulki, ponieważ słońce piekło bezlitośnie.
Dzielnie pokonywaliśmy pozostałą drogę, aż w końcu dotarliśmy do ośrodka żeglarskiego.
Nugi otworzył domek i wpuścił nas do środka. Wnętrze okazało się dość obszerne, na parterze znajdował się wielki salon, gdzie wszyscy mogliśmy się swobodnie zmieścić i zająć miejsca siedzące, nie koniecznie na służących do tego elementach wyposażenia. Większość z nas usiadła po prostu na podłodze, lub na swoich śpiworach, które na szczęście zabraliśmy, idąc za radą Nagiego.
Na piętrze znajdowały się cztery czteroosobowe pokoje i dwa mniejsze, dwuosobowe. W każdym pokoju znajdowała się łazienka z prysznicem i toaletą. Na dole, oddzielona od salonu barkiem, znajdowała się kuchnia. Po zwiedzeniu całego domku wszyscy wróciliśmy na dół i zaczęliśmy rozdział ludzi po pokojach. Jeden czteroosobowy pokój wzięły dziewczyny, co było zrozumiałe. Ja z Pawłem zamówiłem dwójkę, na co wszyscy się zgodzili. Reszta watahy podzieliła się pozostałymi pokojami, a ci dla których zabrakło miejsca, postanowili spać w salonie, na śpiworach.
Po ulokowaniu się w pokojach i rozpakowaniu, zeszliśmy wszyscy do salonu, otworzyliśmy po piwku i odpoczywaliśmy. Na ścianie wisiał sporych rozmiarów ekran plazmowy. Nugi złapał pilota i próbował włączyć telewizor, ale niestety nie zadziałał. Po chwili zorientowaliśmy się, że w całym domku nie ma prądu. Odezwało się kilka niezadowolonych głosów.
-No nie, nie mówiłeś, że tu nie będzie prądu!-
-Nie mamy latarek!-
-Powybijamy sobie zęby na schodach w nocy!-
-Mogliśmy kupić świeczki, zamiast piwa.-
-To po co oni taszczyli elektryka i piec?!-
Pół Azjata walnął się otwartą ręką w czoło i rzucił pilota na kanapę.
-Spokojnie,zaraz będzie prąd.-
Podszedł do skrzynki z bezpiecznikami przy drzwiach, kliknął przełącznikiem i nagle usłyszeliśmy cichy szmer włączającej się lodówki.
-Sorki, zapomniałem, że wujek zawsze wyłącza bezpieczniki na koniec sezonu.-
Wyjaśnił i ponownie walnął się w czoło, przez co jego urocza grzywka przemieściła się na tył głowy.
-Zapasy do lodówki!-krzyknął ktoś i wszyscy rzucili się w stronę kuchni, aby schować alkohol oraz jedzenie.
-To co,na plażę?-zaproponowała Anka, rozglądając się po naszych zmęczonych twarzach.-Nie ma jak odpoczynek i piwko na słoneczku! Ruszać te leniwe tyłki!-
Jej ton nie znosił sprzeciwu, dlatego wszyscy bez ociągania podnieśli się i udali do pokojów, aby się przebrać. Widać, że ta grupa potrzebuje kogoś obdarzonego charyzmą, jak Anna.
Po chwili znowu wszyscy zebraliśmy się w salonie, już przebrani w stroje kąpielowe, z ręcznikami i zapasem piwa. Ktoś miał nawet piłkę do siatkówki, więc pobyt na plaży zapowiadał się czynnie.
I szczęśliwie na plaży znajdowało się ładnie wyrównane boisko do siatkówki plażowej, ale najpierw rozsiedliśmy się w pobliżu wody i łapaliśmy promienie słoneczne. Paweł leżał obok mnie na ręczniku, zerknąłem na jego szczupłe ciało. Miał idealne proporcje, mimo swojego wzrostu. Zdecydowanie nie był wysportowany, ale miał bardzo ładny płaski brzuszek i zarysowane wcięcie w biodrach, w kształcie litery V.
Podziwiałem jego sylwetkę, delikatne, czarne włoski na łydkach i wystające obojczyki. Ubrany był w luźne spodenki do połowy ud. Wyglądał uroczo i bardzo seksownie, zdecydowanie bardziej seksownie, niż reszta chłopaków z klasy. Poczułem podniecenie, patrząc na jego ciało, więc odwróciłem się na brzuch, aby ukryć gwałtownie powiększającą się wypukłość w kąpielówkach. Odwróciłem wzrok, aby się uspokoić, co nawet podziałało. Ratunek przyszedł ze strony Anny, jak zwykle jej zmysł organizacyjny pokazał co potrafi.
-Co powiecie na meczyk siatkówki,cztery na czterech?-
-Ja się zgłaszam!-podniosłem rękę do góry i wstałem.
-Ja też!-Fabian wstał i otrzepał się z piasku. Był o głowę niższy ode mnie, ale widać było, że jest sprawny fizycznie, co pokazywały jego umięśnione nogi i ładny sześciopak na brzuchu.
-Paweł, zagrasz z nami?-Anna zapytała go milutko z uśmiechem. Zdawało mi się, że na niego leci.
-Wybaczcie, nie umiem grac, ale chętnie popatrzę na mecz.-
-Daj spokój, z twoim wzrostem będziemy mieli przewagę.-zachęciłem go.
-Ale ja naprawdę nie umiem grać, nie mam kondycji.-pokręcił głową.
-To będziesz libero, twoje zadanie to wyłapywanie piłki lecącej na naszą stronę.-przekonywałem go.-Nie nabiegasz się, będziesz nam tylko wystawiał piłkę i ewentualnie rzucisz się kilka razy na piasek .-
-No dobra, mogę spróbować.-zgodził się i dołączył do nas.
-Potrzebny nam jeszcze jeden zawodnik, są chętni?-zapytałem, patrząc na chłopaków i oceniając ich wzrost i budowę.
-Ja trochę grałem w siatkę.-z ręcznika podniósł się Rafał, ciemnowłosy hipster, którego widziałem w dniu rozpoczęcia szkoły, a który, jak się okazało, również jest w naszej klasie. Miał około metra dziewięćdziesięciu, więc mógł być skuteczny na każdej pozycji. Aczkolwiek jego dość wiotka sylwetka nie kojarzyła się z kimś uprawiającym sport.
-No to mamy komplet, dziewczyny gotowe?-zapytałem i rozciągnąłem mięśnie.
-Gotowe, żeby spuścić wam lanie!-krzyknęła triumfalnie Anka i zwołała dziewczyny.
-To się okaże.-uśmiechnąłem się krzywo.-Wasze serwy, laski, macie fory od mistrzów.-
-Ha, po pierwszym punkcie nabierzesz szacunku, wielkoludzie!-zawołała bojowo i sformowała swoją drużynę.
-Pamiętaj, ty przechwytujesz teraz piłkę, resztę zostaw nam.-powiedziałem cicho do Pawła.
-Postaram się.-powiedział i ustawił się w pozycji.
Anna zaserwowała bardzo umiejętnie, piłka przeszła zaraz nad siatką i Paweł zaliczył na starcie rzut na szczupaka, aby ją odbić. Rafał odbił ją bliżej siatki, a tam już stałem ja, delikatnym ruchem dłoni przebiłem piłkę na połowę dziewczyn, zaraz za siatką. Dziewczyny postawiły blok, ale nie spodziewały się takiej zagrywki, piłka przeszła między siatką a ich wyciągniętymi ramionami i uderzyła w ich połowę. Podniosły krzyk, że to nie sprawiedliwe, ze jestem zbyt wysoki i takie tam :P
-Wybaczcie, ale same tego chciałyście.-uśmiechnąłem się szeroko, rozkładając ręce.-A teraz gotujcie się na zagładę, nie okażemy wam litości!-zaśmiałem się jak geniusz zła i ustawiłem do serwu. Uderzyłem piłkę dość lekko, po przekątnej boiska. Ale wystarczająco mocno, żeby żadna z dziewczyn nie zdążyła zareagować, piłka przeleciała ponad ich głowami i upadła idealnie w samym rogu pola.
-Yeah!-ryknął Rafał, przybijając ze mną piątkę.-Bezbłędnie, stary!-
-Dzięki.-skinąłem głową, dziękując.
Ustawiłem się ponownie do serwu, tym razem uderzyłem słabiej i Anka przychwyciła piłkę, odbiła ją do drugiej dziewczyny. Ta podała do kolejnej a w tym czasie Anna podbiegła do siatki. Posiadaczka piłki wystawiła jej ładne uderzenie i tym razem pani kapitan popisała się techniką, omijając nasz blok i wpasowując piłkę pomiędzy moje i Fabiana ramiona. Paweł nie miał szans odebrać takiego zagrania, wyłożył się na piasku jaki długi, ale mimo jego starań piłka uderzyła w nasze pole obok jego rąk. Wstał i otrzepał się z piasku.
-Może jednak ktoś mnie zastąpi, jestem beznadziejny.-powiedział smutno.
-Nie przejmuj się, nie każdą zagrywkę daje się odebrać.- pocieszyłem go i klepnąłem w pośladek. Uśmiechnął się na mój gest, i przyjął pozycję. Anka znów zaserwowała perfekcyjnie, Paweł jednak był gotów i odebrał podanie,odbijając piłkę do Fabiana, ten podał ją do Rafała, który wyskoczył wysoko i przebił ją na stronę dziewczyn. Ale tym razem laski były czujne, najmniejsza z nich, Justyna, obroniła zagrywkę, ale podbiła piłkę zbyt wysoko. Anna nie mogła przeprowadzić ataku, dlatego przebiła piłkę na naszą stronę. Bez zastanowienia podbiegłem do siatki, wyskoczyłem w górę i wpakowałem piłeczkę w sam środek ich pola, aż piasek wzbił się w górę.
-Ty, duży, dałbyś fory słabym kobietom!-Ania wyraziła swoje niezadowolenie z takiego obrotu sprawy i pogroziła mi palcem.
-O ile dobrze pamiętam, to mieliśmy dostać lanie, panienki, więc nie narzekać.-pokazałem jej język i wróciłem do drużyny, która klepała mnie po plecach i chwaliła moją szybką akcję.
Mecz był zacięty, dziewczyny rozruszały się i zaczęły grać bardziej śmiało. Ale nie dawaliśmy im odpocząć i nasza przewaga rosła z każdą minuta. Doskonałe wystawki Rafała dawały mi i Fabianowi idealne sytuacje, aby umieścić piłkę w polu dziewczyn. Nawet Paweł zaczął grać bardziej zdecydowanie, uratował kilka niebezpiecznych sytuacji, za co został nagrodzony brawami i pochwałami. Podziwiałem technikę Rafała, nie wyglądał na wysportowanego, ale jego ściny i podania były doskonałe, widać było, że grał kiedyś w siatkówkę. Fabian również grał dobrze, ale jego podania były mało precyzyjne, a serwy delikatnie mówiąc, psuł jak totalny amator. Większość jego zagrywek lądowało w siatce lub poza polem gry. Ze to idealnie potrafił przebić piłkę ponad siatką, omijając blok dziewczyn.
Pierwszego seta wygraliśmy dwadzieścia pięć do siedemnastu, więc zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Usiadłem obok Pawła i wziąłem kilka łyków piwa. Klepnąłem go w plecy.
-Widzisz, a tak się bałeś, że nie dasz rady.-
-I tak twierdzę, że ktoś mógłby mnie z powodzeniem zastąpić, nie radzę sobie najlepiej.-
-Nie gadaj, idzie ci bardzo dobrze, znacznie lepiej niż mnie za pierwszym razem.-
Spojrzał na mnie i otarł pot z czoła.
-Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć?-
-Nie, mówię całkiem serio, radzisz sobie świetnie, jak na pierwszy raz.-
Szturchnąłem go łokciem w żebra.
-Jest dobrze, jeszcze pokażesz na co cię stać.-
-Eh, dzięki, postaram się.-uśmiechnął się i napił piwa.
Ochłonęliśmy nieco i po chwili wróciliśmy do gry. Tym razem nieco odpuściliśmy i drugi set zakończył się wynikiem dwadzieścia pięć do dwudziestu jeden dla nas. W czasie przerwy na odpoczynek podeszła do nas Anna.
-Chłopaki,co powiecie na mały zakład?-
-Słuchamy propozycji.-powiedziałem z uśmiechem.
Podparła się rękoma o biodra, eksponując swoje ponętne kształty.
                                                                         Anna
-Drużyna,która przegra robi dzisiaj dla wszystkich za służących, oczywiście w strojach kąpielowych.-
-Pozostałe dziewczyny się zgadzają?-zapytał Paweł.
-Pewnie, zresztą to nawet nie mój pomysł, tylko Magdy.-wzruszyła ramionami.
-Zgadzamy się.-powiedzieliśmy jednocześnie z Pawłem, a Fabian i Rafał popatrzyli na Ankę z uśmiechem.
Po krótkim odpoczynku ponownie weszliśmy na piasek, gotowi do dalszej rywalizacji. Paweł dawał z siebie wszystko, okazał się bardzo spostrzegawczy, doskonale potrafił ocenić, kiedy piłka zaserwowana przez którąś z dziewczyn spadnie w polu, a kiedy wyleci na out. Dzięki temu powiększaliśmy naszą przewagę dość szybko i trzeciego seta zakończyliśmy z miażdżącym wynikiem, dwadzieścia pięć do dziesięciu dla nas.
                                                      Od lewej:Paweł,Rafał,Fabian i Karol

-No laseczki, jesteście gotowe usługiwać dziś wieczorem mistrzom?-zawołałem triumfalnie.
-Zakład to zakład, dotrzymamy słowa, ale nie liczcie na zbyt wiele.-odpowiedziała uśmiechnięta i puściła oczko do Pawła. Jej podchody były tak oczywiste, iż nie sposób było nie zauważyć, że jawnie go podrywa. Ale Paweł zachował kamienną twarz, nawet nie zwrócił uwagi na jej zalotny gest.
Wróciliśmy do domku, popijając pozostałe piwo, Paweł wyglądał na zmęczonego, był cały spocony i oddychał szybko. W końcu usiedliśmy w salonie, rozkładając się na czym popadło, na kanapach, sofie i fotelach, a dla kogo zabrakło miejsca ten musiał zadowolić się ręcznikiem rozłożonym na podłodze.
-Chcesz piwo?-zapytał Paweł, wstając.
-Jak możesz, poproszę.-kiwnąłem głową.
Kiwnął głową i udał się w stronę lodówki. Popatrzyłem z tyłu na jego sylwetkę, była doskonała, szczupła i bardzo ponętna. Granatowe spodenki ładnie opinały jego tyłeczek, bezczelnie przyciągając mój wzrok. Poczułem gorąco w żołądku i zamknąłem oczy. Musiałem się uspokoić, nie patrzeć tak często na jego ciało. Ale miałem silne postanowienie, że dzisiaj powiem mu jak bardzo mi się podoba. Nie ważne, jaka będzie jego reakcja, być może mnie wyśmieje, wygada całej klasie o mojej orientacji. Nie liczyłem się z tym, muszę wiedzieć, czy on czuje to samo co ja, czy będzie dla mnie czymś więcej niż tylko przyjacielem...
Wrócił Paweł z piwem, podał mi puszkę i usiadł obok mnie. Bliskość jego ciała, kiedy otarł się o mnie siadając, sprawiła, że znowu poczułem podniecenie, ale starałem się panować nad swoimi reakcjami. Nie było łatwo, oj nie.
Anna wpadła na kolejny genialny pomysł.
-Ej, ludziska, a może zrobimy jakieś ognisko wieczorem?-
Wszyscy jak jeden wyrazili zachwyt jej pomysłem. Mieliśmy sporo kiełbasek i pieczywa, ktoś nawet pomyślał o przyprawach i musztardzie. A więc wieczór również zapowiadał się interesująco, na pewno nie będziemy się nudzić. Być może to moja szansa, żeby porozmawiać z czarnowłosym. Zamierzałem ją wykorzystać.


Wieczór był ciepły, ogień z ogniska skutecznie odstraszał komary, które jak na komendę zleciały się aby nas kąsać. Ale z upływem czasu ich ilość znacznie zmalała i w końcu dały nam spokój, więc spokojnie mogliśmy siedzieć przy ognisku i rozkoszować się przyjemną atmosfera i rozmowami.
Dziewczyny które grały w siatkówkę, tak jak obiecały, podawały nam kiełbaski i piwko w strojach kąpielowych. Chłopaki gapili się na ich niemal nagie ciała, od czasu do czasu rzucając jakiś niezbyt przyzwoity komentarz, jednak nasze przeciwniczki przyjmowały to z uśmiechem i nie pozostawały dłużne w komentarzach.
Anka wyraźnie kokietowała Pawła, ale ten zlewał ją totalnie, na co ona reagowała niemą wściekłością w oczach. Przypuszczałem, że jej przedsiębiorcza i przywódcza natura była maską, zakrywającą jej szalejące hormony.
W pewnym momencie oboje zniknęli mi z oczu, nawet nie wiedziałem kiedy. Rozejrzałem się po miejscu wokół ogniska, nic. Spojrzałem w kierunku pobliskiego lasku, ale było zbyt ciemno aby stwierdzić, że ktoś tam jest. Wstałem i poszedłem w stronę niezbyt gęsto rosnących drzew, znajdujących się w odległości około piętnastu metrów od źródła światła, jakim było nasze ognisko. Usłyszałem podniesiony damski głos, następnie odgłos jakby uderzenia i spomiędzy drzew wyskoczyła jak oparzona,nie kto inny jak Ania. Minęła mnie bez słowa, wyglądała na wściekłą.
Odprowadzałem ją wzrokiem, idącą w stronę pozostałej grupy przy ognisku, kiedy usłyszałem szelest leśnego poszycia, deptanego czyimiś stopami. Odwróciłem się i ujrzałem Pawła wychodzącego spomiędzy drzew i rozcierającego policzek. Był smutny i miał spuszczoną głowę.
Podszedłem do niego i złapałem go za ramie.
-Uderzyła cię?!-
-T-tak,takie tam, niewielkie nieporozumienie.-uśmiechnął się krzywo.-Nie ma o czym gadać.-
-O co poszło?-
-Emm, nic takiego, miała co do mnie jakieś plany, które nie pokrywały się z moimi, a ona najwyraźniej nie lubi, jak coś idzie nie po jej myśli.-
-Dobra, widziałem przez cały dzień, jak cię kokietowała i wdzięczyła się przed tobą.-wypaliłem.
-Leciała na ciebie?-
-Coś w tym rodzaju, w każdym razie nie chcę wracać teraz do towarzystwa.-westchnął.-Przejdziesz się ze mną trochę?-
-Jasne, chętnie.-zgodziłem się.-Właściwie to też chciałem z tobą chwilkę pogadać na osobności.-
-Ale nie dasz mi w pysk?-zapytał krzywiąc się i rozcierając policzek.
-Nie,spokojnie.-zaśmiałem się.-Chcę tylko pogadać.-
-To nawet pokrywa się z moimi planami.-uśmiechnął się tajemniczo i ruszyliśmy wzdłuż linii lasu.
Szliśmy powoli w milczeniu, patrząc w ziemię. Myślałem intensywnie,jak mu to powiedzieć, ale nie miałem bladego pojęcia.
-Więc...-powiedzieliśmy w tym samym momencie i zaśmialiśmy się.
Znów zapadła niezręczna cisza. Musiałem to przerwać, dosyć tego milczenia.
-Słuchaj...-znowu wpadliśmy sobie w słowo, ale tym razem nie było niezręcznego śmiechu.
-Paweł, muszę ci coś powiedzieć, ale nie mam pojęcia, od czego zacząć.-
-Mam ten sam problem...-powiedział cicho i spuścił wzrok.
-Boże, dlaczego to takie trudne...-jęknąłem i złapałem się za głowę.
-Chyba mamy sobie do powiedzenia coś osobistego, prawda?-
-Masz racje, ale obawiam się twojej reakcji i nawet nie wiem od czego zacząć.-
-To może spróbujemy jednocześnie, idealnie nam idzie wchodzenie sobie w słowo?-
Spodobał mi się jego pomysł, więc zaproponowałem.
-Usiądźmy gdzieś.-
Znaleźliśmy kępkę trawy i usiedliśmy na niej, stykając się ramionami.
-Teraz?-zapytał. Kiwnąłem głową i zacisnąłem pięści.
-Myślę, że się w tobie zakochałem.-wydusił z siebie.
-Przypuszczam, że cię kocham.-powiedziałem niemal równocześnie z nim.
-Serio?!-znowu powiedzieliśmy w tym samym momencie.
-Tak.-znów idealne zgranie w czasie.
-Zaraz, zaraz.-podniosłem dłonie.-Poczekaj, bo nie mogę w to uwierzyć, czy my mówimy o tym samym?-
-Tak, kocham cię, zakochałem się w tobie pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię na rozpoczęciu szkoły.-wyrzucił z siebie jednym tchem.
-To jest dokładnie to samo, co chciałem ci powiedzieć.-spojrzałem mu prosto w oczy i choć było ciemno, widziałem ze były wilgotne.
Chwyciłem go w ramiona i przytuliłem, czułem ciepło i zapach jego ciała. Nieśmiało odwzajemnił uścisk i przylgnął do mnie mocno. Słyszałem jak pociąga nosem, pogłaskałem go po plecach i wciągnąłem w nozdrza cudowny zapach jego ciała.
-Tylko mi tu teraz nie rycz, ciesz się, że cie Anka nie zgwałciła.-zażartowałem.-Dopiero miałbyś powód do płaczu.-
Zaśmiał się cicho i pocałował mnie w szyję, łaskocząc mnie delikatnie włosami.
-Tak, to byłaby prawdziwa tragedia.-szepnął.-Uwielbiam twoje poczucie humoru, zawsze wiesz, jak rozładować atmosferę.-
Podniosłem go i ponownie spojrzałem mu w oczy.
-Zamknij się.-
Popatrzył na mnie zaskoczony, z lekkim szokiem w oczach.
-Zamknij się i pocałuj mnie w końcu.-dodałem po sekundzie. Jego twarz rozpromieniła się, pochylił się i złożył wspaniały,czuły i namiętny pocałunek na moich ustach.
Już miałem pewność, wszystkie wątpliwości rozwiały się jak poranna mgła.
Teraz wiedziałem...i już nie tęskniłem.

3 komentarze:

  1. GE-NIA-LNY . Na prawdę czyta się jednym tchem.. powinnam pisać od każdym rozdziałem komentarz ,ponieważ piszesz świetnie. Trzymasz idealne proporcje, czytając to się nie nudzę. Wyczekuje następnych wydarzeń..bardzo cenię takie opowiadania. Pisz dalej ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że tak późno odpowiadam na Twój, jakże miły komentarz :3
      Dziękuję za miłe słowa, to daje mi motywację ^^

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą. Jesteś cudowny.

    OdpowiedzUsuń