Rozdział 14-Pijany marynarz

What will we do with the drunken sailor
What will we do with the drunken sailor
What will we do with the drunken sailor
Early in the morning
Way hey and up he rises
Way hey and up he rises
Way hey and up he rises
Early in the morning


Po dwunastu godzinach nudnej, dłużącej się podróży pociągiem i przesiadce na PKS w końcu wytaszczyliśmy siebie i bagaże na dworzec w Kołobrzegu. Czekał już tam na nas Daniel, samochód zaparkował w pobliżu.
-Aaaaaaa!!!-Robert i Daniel wrzasnęli razem i rzucili się na siebie, pozorując walkę. Po chwili zaśmiali się i przywitali.
-Co słychać, blond konusie?-Daniel uśmiechnął się złośliwie.
-Jak widać, jeszcze żyję, kobyli dzyndzlu.-Robert nie pozostał dłużny.
Znali się od dziecka, Daniel był najlepszym przyjacielem z dzieciństwa perkusisty, kiedy jeszcze mieszkał w naszym mieście. Trzy lata temu kuzyn wyjechał ale nadal utrzymywał kontakt z Robertem, dzwonili do siebie, Daniel zawsze go odwiedzał, ilekroć przyjeżdżał w rodzinne strony z wizytą. Co prawda była między nimi spora różnica wieku, bo mój kuzyn miał już dwadzieścia lat, a Robert był w moim wieku. Ale dogadywali się świetnie i zawsze razem dobrze się bawili, obaj kochali muzykę i kiedyś grali razem w zespole. Po wymianie zwyczajowych, powitalnych złośliwości z Robertem, Daniel przywitał się ze mną i Dawidem.
-Czołem, kuzyni.-uściskał nas i spojrzał na Pawła.-To pewnie twój przyjaciel, o którym mówiłeś?-
-Zgadza się.-kiwnąłem głową.-To Paweł, kolega z klasy i ...przyjaciel rodziny, można tak powiedzieć.-
Chłopaki podali sobie ręce,
-Przez was wpadnę w kompleksy, czy wy wszyscy musicie mieć po dwa metry wzrostu?.-powiedział kuzyn, zerkając na mnie i na mojego chłopaka. Sam był wzrostu Dawida, nieco ponad sto osiemdziesiąt centymetrów.
-Mogłeś się podlewać, tak jak my.-zażartowałem z niego i pokazałem mu język.
-Ta, jasne.-uśmiechnął się krzywo.-Podlewałem się, ale najwyraźniej mieliście lepsze nawozy.-
-My jesteśmy chowani na naturalnych nawozach, ty może na syntetykach.-
-No chyba.-zaśmiał się.-Widzę, że wzięliście trochę sprzętu, to dobrze.-
-Mówiłeś, żeby zabrać tyle, ile damy radę, więc oto tyle daliśmy.-
-Wystarczy, reszta sprzętu jest na miejscu.-zadzwonił kluczykami od auta.-Zabierajmy się za to, tam jest samochód.-wskazał palcem zaparkowanego niedaleko transportera.
-Duża fura, zmieścimy się ze wszystkim.-powiedział Paweł, łapiąc bagaże i gitarę.
-I jeszcze zostanie miejsce na zabranie dwóch dziwek po drodze.-zabłysnął Robert.
-Chyba sobie darujemy zabieranie dodatkowego towarzystwa.-powiedziałem, podnosząc swój bagaż i sprzęt. Daniel otworzył tylną klapę Volkswagena i zaczęliśmy pakować nasze rzeczy do środka. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do Łeby.

**************************************************************************************************

Po dotarciu do pensjonatu powitał nas pan Marcin, trzydziestokilkuletni mężczyzna o wyglądzie prawdziwego wilka morskiego. Był wyższy ode mnie i Pawła, potężnie zbudowany i miał prawdziwą marynarską brodę. W ustach trzymał prawdziwą marynarską fajkę, ale raczej tylko dla ozdoby, gdyż nie zauważyłem, żeby ją palił.
-Witam, chłopaki.-przywitał nas na podjeździe, rozkładając swoje potężne ramiona.-Jestem Marcin, ale mówcie na mnie Martin, nie chcę słyszeć żadnego pana, jasne?-
Zrobił groźną minę, co w połączeniu z jego atletyczną budową i ogólnym wyglądem robiło niesamowite wrażenie. Stanęliśmy posłusznie, jak w wojsku i odpowiedzieliśmy chórem.
-Tak jest!-
-Już was lubię, chłopaki.-zaśmiał się.-A teraz chodźcie, pomogę wam się rozlokować w pokojach.-
Sam złapał za najcięższy wzmacniacz i podniósł go bez najmniejszego wysiłku, jakby był z papieru i uśmiechnął się, trzymając fajkę w zębach.
-Wchodźcie do środka, zameldujemy was.-kiwnął wolną ręką w stronę wejścia do recepcji.
Udaliśmy się we wskazanym przez niego kierunku i rozstawiliśmy się przy kontuarze.
Cały pensjonat był stylizowany na portową knajpę z opowieści o piratach. Na ścianach wisiały przeróżne przedmioty związane z żeglarstwem, nad recepcją wisiał dzwon, którym wybijano wachty na okrętach a centralne miejsce na ścianie za plecami Martina zajmowała spreparowana szczęka rekina, który musiał być ogromny, kiedy pływał żywy w oceanie.
Pan Martin porozdzielał nas po pokojach, ja oczywiście dostałem pokój z Pawłem, Dawid miał pokój z Robertem a Daniel już wcześniej został zakwaterowany ze swoim chłopakiem. Pan Martin rozdał nam klucze od naszych pokoi, wpisał nas w książkę meldunkową, stylizowaną na dziennik kapitański i powiedział na koniec.
-No to idźcie się urządzić i za godzinę zejdźcie na dól do Tawerny na kawę lub piwko, ja stawiam.-
Zanieśliśmy swoje bagaże do pokoi, szybko się urządziliśmy i rozpakowaliśmy. Nasz pokój był urządzony skromnie ale ze smakiem, oczywiście nie zabrakło w nim motywów związanych z tematyką marynarską. Nad łóżkiem Pawła wisiał kawał liny okrętowej, zawiązany w skomplikowany węzeł, nad moim lampka stylizowana na kotwicę, a obok płaskiego telewizora umieszczony był obraz, przedstawiający statek wielorybniczy i harpunników, mierzących do płynącego obok ogromnego walenia. Cały pensjonat jak i same pokoje sprawiał bardzo pozytywne wrażenie, pokoje były czyste i wysprzątane. Stylistyka całości bardzo przypadła nam do gustu, wszędzie czuło się ten marynarski klimat. W bardzo dobrym nastroju wziąłem szybki prysznic i przebrałem się. Podświadomie dostosowałem ubiór do klimatu, założyłem czarne, obcisłe spodnie i koszulkę a na głowie zawiązałem bandanę z czaszkami. Stałem w niewielkim przedpokoiku i przeglądałem się w lustrze wiszącym na ścianie, Paweł w tym czasie wziął prysznic i zaczął się ubierać. Nagle stanął w drzwiach i zobaczyłem jego odbicie w lustrze.
Odwróciłem się energicznie, spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Obaj byliśmy chyba pod wpływem tego morskiego klimatu, gdyż ubraliśmy się niemal identycznie. Obaj w czarnych spodniach i koszulkach, ale Paweł bandanę zawiązał sobie pod szyją, jak apaszkę.
-Aargh, my piraci musimy trzymać się razem.-powiedziałem śmiejąc się i chwyciłem go za rękę. Przyciągnąłem go delikatnie i złapałem za biodra. Musnąłem jego wargi swoimi, poczułem ich ciepło i wpiłem się w nie łapczywie. Poczułem woń jego świeżo wykąpanego
ciała, objąłem go w pasie i bardziej zachłannie wcałowałem się w jego gorące usta.
-Pachniesz jak kwintesencja seksu.-powiedziałem odrywając się od jego namiętnych warg.
-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ty pachniesz.-mruknął zalotnie, popychając mnie na drzwi i wsunął nogę pomiędzy moje uda. Patrzyliśmy sobie w oczy napawając się swoim widokiem, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Przewróciłem oczami i niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Otworzyłem drzwi, za którymi stał Daniel.
-Mogę?-zapytał.
-Jasne, wchodź.-zaprosiłem go do środka, otwierając szerzej drzwi.
-Chciałem wam kogoś przedstawić.-kiwnął głową na kogoś stojącego obok drzwi.-To mój chłopak, Sven.-
Zza framugi wyszedł szczupły chłopak w wieku zbliżonym do mojego z długimi, niemal purpurowymi włosami. Jego oczy były zielone, sprawiały wrażenie niezmiernie ciekawych, strzelały na boki i obserwowały uważnie nasze twarze. Miał bardzo dziecinną twarz, maleńki nosek i usta, lekko uchylone, ukazujące białe ząbki.
Zaprosiłem ich do środka i zamknąłem drzwi. Przywitałem się z chłopakiem kuzyna po angielsku.
-Witaj, Sven, miło cię poznać.-podałem mu rękę. Jego dłoń była delikatna i ciepła.-Poznaj mojego chłopaka, to Paweł.-
Wskazałem na mojego księcia. Chłopcy przywitali się i obdarzyli wzajemnym uśmiechem.
-Bardzo mi miło was poznać.-powiedział Sven dość poprawną angielszczyzną i poprawił swoje purpurowe włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że z tyłu ma związany tasiemką, dłuższy kosmyk włosów. Musiałem przyznać, że mój kuzyn miał dobry gust, jego chłopak prezentował się dość interesująco, aczkolwiek nieco zbyt wyzywająco.
-Sven, to nie niemieckie imię.-powiedziałem.-Skąd pochodzisz?-
-Z Danii, jestem pół Niemcem pół Duńczykiem, mój tata mieszka w Danii i tam się wychowałem, a mama w Niemczech.-wyjaśnił.
-O, giv mig din hånd, Sven*.-powiedziałem do zaskoczonego chłopaka i uścisnąłem jego dłoń.-Min far var en dansker, bror Viking**.-
Kuzyn miał niezły ubaw z całej sytuacji ale Sven wyglądał na całkowicie zbitego z tropu.
-No dobrze, mówmy po angielsku, żeby wszyscy nas zrozumieli.-uśmiechnąłem się do purpurowego chłopaka, przechodząc ponownie na angielski i poklepałem go po ramieniu.
-No to skoro się poznaliście, to może zejdźmy już do baru, Martin czeka.-Daniel nas ponaglił. Wyszliśmy na korytarz i po drodze zgarnęliśmy Dawida i Roberta z ich pokoju.

*O, podaj mi rękę, Sven.
**Mój ojciec też był Duńczykiem, bracie wikingu.

*****************************************************************************************************************************************************

Martin już na nas czekał w swoim lokalu, który nosił wdzięczną nazwę Tawerna i był otwartą przybudówką z widokiem na morze, dostawioną do reszty pensjonatu.
-Co sobie życzycie? Kawę, piwo, obojętnie, ja stawiam.-powiedział, kiedy już wszyscy usadowiliśmy się przy ciężkim, drewnianym stole. Jednogłośnie wybraliśmy lokalne piwo, niewątpliwie zasłużyliśmy po tak długiej i wyczerpującej podróży na zimny browar. Właściciel zawołał w stronę baru i zza lady wychyliła się złota głowa dziewczyny w wieku mniej więcej dwudziestu lat.
-Kasiu, podaj nam...-przeliczył nas szybko.-Siedem zimnych Heweliuszy.-
Rudowłosa dziewczyna zasalutowała mu, uśmiechając się.
-Tak jest, kapitanie.-zniknęła na zapleczu i po chwili wróciła z tacą zastawioną butelkami z piwem. Podeszła do nas, postawiła piwa na stole i wróciła za bar, odprowadzana wzrokiem Roberta. Najwyraźniej wpadła mu w oko, co nie uszło też uwago samego szefa.
-Dobra, panowie.-Martin zatarł swoje ogromne dłonie.-Dziś wieczorem organizujemy tu coś w rodzaju konkursu muzycznego, liczę na wasz udział.-
Wskazał głową na niewielką scenę za sobą. Dość krytycznie spojrzeliśmy na jej wielkość.
-Zmieścimy się tu z całym sprzętem?-spytałem Pawła.
-Najwyżej w trójkę, wliczając perkusję i wzmacniacze.-skrzywił się.
-Spokojnie panowie.-Martin wstał i wyprostował swoje dwumetrowe ciało.-Scenę można powiększyć, tam są specjalne skrzynie, które w razie potrzeby dostawia się z boków i scena poszerza się o ponad cztery metry.-
Zawołał Daniela i zaczęli wysuwać wspólnie masywne, drewniane skrzynie o bokach długości ponad dwóch metrów, wystające z specjalnych szczelin w ścianach, po bokach sceny. Musiały być ciężkie, bo nawet Martinowi nie było łatwo wprawić je w ruch. Wstałem i poszedłem im pomóc, a zaraz za mną dołączyła reszta chłopaków. Wspólnymi siłami udało nam się przysunąć ciężkie ustrojstwa do podestu, Martin zatrzasnął metalowe zaczepy, znajdujące się z przodu skrzyń, spinając je w jedną całość z sceną.
Wskoczyłem na podwyższenie i oceniłem szerokość i solidność.
-Masywne i szerokie, wejdzie nawet sześć osób ze sprzętem i jeszcze będzie trochę luzu, żeby poskakać.-powiedziałem zadowolony.-Martin, wchodzimy w to!-
-I właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem!-uśmiechnął się barczysty kapitan.-Już cię lubię, chłopaku.-
Klepnął mnie w ramię, przez co o mało nie wywinąłem piruetu na scenie. Jego siła była nadludzka, ale zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy.
Wróciliśmy do stołu, a ja cały czas masowałem ramię po pieszczotliwym klepnięciu Martina.
Gigant Martin zadowolony pociągnął ostro z butelki i powiedział z uśmiechem.
-To może teraz wam powiem o wymaganiach konkursu.-beknął wdzięcznie i dokończył.-Wiec nie ma szczególnych wymagań, każdy zespół lub wykonawca musi zagrać jeden kawałek, a warunkiem jest to, że musi to być coś o tematyce morskiej, żeglarskiej czy pirackiej. Może to być jakaś szanta, pieśń marynarska, obojętnie.-ponownie pociągnął z butelki.- Wygrywa ten, na kogo publiczność odda najwięcej głosów. Nagrodą jest piwo za darmo aż do zamknięcia lokalu, dla wykonawcy, lub w przypadku zespołu, dla wszystkich jego członków. Wszystko jasne?-
-Tak jest!-zawołaliśmy zgodnie i wszyscy razem stuknęliśmy się piwem pod udaną imprezę.

**************************************************************************************************

Zbliżała się godzina dziewiętnasta, goście w lokalu zaczęli się zbierać na konkurs szantowy a my nadal nie mieliśmy przygotowanego kawałka do zagrania. Nie wiedzieliśmy nawet kto ma zagrać, kto zaśpiewa i czy będziemy w stanie zsynchronizować się bez wcześniejszej próby. Synchronizacja była trudna nawet po kilku przygotowaniach, a my nie mieliśmy czasu nawet na jedną pełną próbę. Na scenę wskoczył Martin i zapowiedział rozpoczęcie konkursu. Mieliśmy z chłopakami niezłą burzę mózgów, sytuacja robiła się napięta jak baranie jaja.
-Piraci z Karaibów?-zaproponował Paweł. Myślałem intensywnie.
-Nie, za trudna, nie zgramy się bez prób.-pokręciłem głową i skrzywiłem się, starając się skupić w ogólnym hałasie.
Na scenę wszedł pierwszy zespół, trio z gitarą, skrzypcami i akordeonem. Zaczęli grać nieznaną nikomu melodię, ale Sven zareagował na nią bardzo żywo.
-To duńska melodia ludowa, znam to.-mówił do wszystkich po angielsku.-Pokaże wam coś, chodźcie do naszego pokoju na chwilę.-
Ruszyliśmy za nim niemal biegiem, aby zdążyć jeszcze przed końcem występu grającego obecnie tria. W pokoju Sven wyjął z szafki czarny, twardy futerał wielkości około czterdziestu centymetrów. Otworzył go i wyjął ze środka dwa cienkie przedmioty, w których rozpoznałem flet prosty i poprzeczny. Znajdowała się tam jeszcze zwykła drewniana fujarka, do której właśnie chciał się dogrzebać. Wyjął ją i zagrał nam dokładnie tę melodię, którą słyszeliśmy w wykonaniu trójki muzyków. Olśniło mnie nagle.
-Już wiem co zagramy!-krzyknąłem, aż biedny Sven podskoczył.-A ty zagrasz z nami.-
Powiedziałem to do Svena po polsku, więc musiałem powtórzyć wszystko po angielsku.
-A teraz szybko do naszego pokoju.-podjąłem akcję o kryptonimie konkurs.-Bierzcie swój sprzęt, robimy szybką próbę.-
W ciągu niecałych trzydziestu sekund siedzieliśmy już u nas.
-Drunken sailor.-powiedziałem.-Wszyscy to znają.-
Sven bez pytania zaczął grać wspomnianą przeze mnie melodię.
-To jest to!-zawołałem i dołączyłem do chłopaka ze swoją gitarą. Po chwili dołączył Paweł. Daniel dorzucił bas a Robert bębny, które pozorował,waląc się niemiłosiernie po udach i po minucie mieliśmy praktycznie gotowy kawałek.
-Dobra, teraz szybko jeszcze raz od początku i jesteśmy gotowi do występu.-rzuciłem krótko. Zagraliśmy. Słuchałem uważnie, rzuciłem kilka uwag i już nie miałem wątpliwości, mieliśmy gotowy utwór, zgrany i zsynchronizowany w ciągu kilku minut. Nie było idealnie, ale nie było czasu na poprawki.
-Dobrze, mamy to.-poderwałem się.-Lecimy na dół ze sprzętem.-
Wybiegliśmy z pokoju i na ostatnią chwilę zdążyliśmy na końcówkę występu pierwszego zespołu. Na scenę ponownie wkroczył Martin i podziękował muzykom, którzy nie zebrali oszałamiających braw. Mocarz chwycił mikrofon i oznajmił.
-Drodzy państwo, brawa dla pierwszego zespołu za odwagę, gdyż polotem nas nie zaskoczyli!-
Na sali rozległy się śmiechy ale też i brawa. Gospodarz podniósł rękę, uciszając podchmieloną widownię.
-A teraz powitajmy następnego wykonawcę, jest to młoda dziewczyna, grająca na gitarze.-powiedział głośno.-Stali bywalcy naszej Tawerny dobrze ją znają, powitajmy Kasię!-
Zeskoczył ze sceny, ustępując miejsca rudowłosej dziewczynie z gitarą, która ukłoniła się z uśmiechem. Zaczęła grać dość skoczną melodię, której nie znałem. Śpiewała bardzo płynie po angielsku, w dodatku miała ciekawą barwę głosu.
Po skończonym występie zebrała o wiele bardziej gromkie brawa, niż pierwsze trio. Sam dołączyłem do wiwatujących, podobało mi się jej wykonanie. Na scenie znowu pojawił się Potężny Martin i zapowiedział następny zespół. Zdziwiliśmy się, ponieważ nie zszedł ze sceny po zapowiedzi. Muzycy zaczęli grać a Martin zaśpiewał wspaniałym zachrypniętym głosem, niczym rasowy pirat. Ten gigant potrafił zaskoczyć wieloma talentami, wszyscy byliśmy zaskoczeni siłą jego wokalu, lekko zdartego ale jednocześnie bardzo melodyjnego, idealnie trafiającego w tonację. W połowie ich piosenki pochyliłem się w stronę Pawła i Daniela.
-On musi zaśpiewać też z nami.-szturchnąłem łokciem kuzyna.-Zagadaj z nim.-
-Nie wiem czy się zgodzi.-skrzywił się.
-Twoja w tym głowa, żeby się zgodził.-powiedziałem.-On na pewno najlepiej zna tekst, chociaż jest banalnie prosty. My z Pawłem znamy mniej więcej, bo ćwiczyliśmy kiedyś ten kawałek. Ale jego głos to nasza wygrana.-
-Pogadam z nim jak skończą grać.-Daniel zgodził się i uśmiechnął szeroko.-Namówię go.-
Czekaliśmy na koniec występu zespołu Martina, potem Kuzyn przecisnął się do sceny i poczekał, aż gigant skończy zapowiedź następnego zespołu i zejdzie z podestu. Widziałem jak rozmawiają, potem Daniel wskazał przez tłum na mnie i razem ruszyli w naszym kierunku. Martin od razu zaczął poważnym tonem, ale z uśmiechem.
-Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem.-
-Słucham.-rozłożyłem ramiona.
-Znajdzie się też miejsce dla akordeonisty.-
Zastanowiłem się, próbując usłyszeć w wyobraźni naszą wersje tego wesołego kawałka z akordeonem. Według mnie mogłoby to brzmieć interesująco, więc zgodziłem się.
-Wchodzę w to i wierzę, że wygramy.-posłałem mu wilczy uśmiech. Gigant odwzajemnił się podobnym uśmiechem i powiedział.
-Mówiłem już, że cię lubię? Teraz już wiem, czemu.-klepnął mnie znowu w ramie, o mało nie powalając na podłogę-Jesteś bestia, to mi się podoba. Masz mnie i akordeonistę w swoim składzie.-
-Dzięki, nie pożałujesz tego.-klepnąłem go dość mocno w ramie, co raczej nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, wywołało jedynie szerszy uśmiech na jego twarzy.
-A w ogóle, to jaki kawałek macie w planie?-zapytał.
-Drunken sailor.-
-Ha, idziecie na łatwiznę, to jest banalne.-zaśmiał się.
-Poczekaj, aż usłyszysz naszą wersję.-zacisnąłem pięść przed swoją twarzą.-Będzie miazga.-
-To mi się podoba, duch żeglarza w tobie drzemie.-znowu klepnął mnie w ramię, ale tym razem stałem twardo.
-Raczej wikinga.-uśmiechnąłem się krzywo.-Lubię wyzwania.-
-No to gotujcie się, teraz wasza ...nasza kolej.-poprawił się i udał się w stronę sceny, na której muzycy kończyli swój występ. Już chciałem iść za nim, ale któryś z chłopaków złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem Dawida.
-Pokaż im, brat.-dał mi lekkiego kuksańca w bok.-To na szczęście, wierzę w was.-
-Dzięki młody.-ścisnąłem jego ramię i chwyciłem gitarę.
-Dalej zmiażdżmy im łby!-zawołałem do chłopaków i zaczęliśmy się przeciskać do sceny.
Martin już zapowiadał nasz występ.
-Drodzy państwo, mam niebywałą przyjemność przedstawić wam zespół, który uformował się tu dziś, dosłownie w ciągu kilku minut.-powiedział do publiki. Byłem pewien, że Daniel powiedział mu o naszej błyskawicznej próbie w pokoju. Wielkolud kontynuował.
-Jako, że są początkujący, postanowiłem zaśpiewać z nimi i wypożyczyć im naszego akordeonistę, Rysia.-
Rozległy się brawa, ale gospodarz nie przerywał prezentacji.
-Oceniając ich, miejcie na uwadze ich młody wiek, trzech z nich ma niecałe siedemnaście lat.-zawiesił dramatycznie głos.-Przywitajmy...-
Odwrócił się w naszą stronę.
-Jak właściwie mam was zaanonsować, macie jakąś nazwę?-
-Śląscy korsarze.-wypalił Paweł. Spojrzałem na niego zaskoczony, podobał mi się jego pomysł.
-Śląscy korsarze.-kiwnąłem głową i hardo spojrzałem na Martina.-Tak nas zapowiedz.- -Oryginalne.-wielkolud wyszczerzył zęby i odwrócił się do mikrofonu.-Drodzy państwo, mam przyjemność przedstawić...-zawiesił teatralnie głos.-Śląskich korsarzy!-
Przez zebranych przeszedł szmer, rozległo się kilka śmiechów i gwizdów. Przeczesałem wzrokiem publiczność, nie było w niej zbyt wiele młodzieży. Nasze szanse topniały, starsi wolą klasyczne wykony, a nie folk metalowe hybrydy. Ale raz kozie śmierć, co będzie to będzie. Stanęliśmy po obu stronach Martina, przy swoich mikrofonach. Pochyliłem się i wyregulowałem przester wzmacniacza, zdjąłem całkowicie pogłos i echo, zostawiając tylko suche, metalowe brzmienie. Paweł przyglądał mi się i po chwili zrobił to samo. Robert niecierpliwił się za perkusją. Kiwnąłem głową na Svena i po chwili rozbrzmiała jego fujarka do spółki z moją, jeszcze nie przesterowaną gitarą.


Publika od razu rozpoznała melodię, pod daszkiem rozeszły się gwizdy i głosy, chyba widownia nie była usatysfakcjonowana tak banalną piosenką. Ale wtedy weszliśmy z gitarami z efektem i perkusją. Martin zaśpiewał a akordeonista dzielnie starał się dotrzymać nam kroku. Widownia ucichła i zaczęła słuchać, po chwili widziałem kilka rytmicznie kiwających się głów a kiedy zaśpiewaliśmy wspólnie refren niemal cała publiczność już się bawiła. To dobry znak. Robert wyciskał z siebie siódme poty, waląc w gary jak szalony, głośniki niemal wyskakiwały z ram, towarzystwo złapało klimat. Na końcu nieopodal schodków prowadzących na plażę widziałem dwóch starszych, brodatych panów, którzy podskakiwali do rytmu, trzymając się pod ramię. Tak, chyba nasza wersja się spodobała. Skończyliśmy kawałek i nagle niewielka publika oszalała. Poczułem euforię, widząc jak wiwatują. Tak, to było to uczucie, tego pragnąłem ale na większą skalę. Byłem jak w transie i widziałem, że Paweł też czuł to samo co ja. Stał, nie trzymając gitary wiszącej na pasku na szyi, jego oddech był przyśpieszony a wzrok dziki. To było to, co oboje kochaliśmy.
Ocuciło mnie uderzenie w klatkę, dostałem czymś lekkim i płaskim, wielkości tabliczki czekolady. Spojrzałem pod nogi. To była czekolada, ale nie byle jaka, szwajcarska. Podniosłem ją i rozejrzałem się po zebranych w poszukiwaniu osoby miotającej tak osobliwe pociski w moją stronę. Napotkałem spojrzenie złotych oczu Kasi, rudowłosej barmanki i gitarzystki. Puściła mi oczko i pokazała palcami kształt tabliczki czekolady. Przyjrzałem się czekoladzie uważniej, na spodzie był zapisany numer telefonu i serduszko.
Uśmiechnąłem się. Cóż, kolejna dziewczyna będzie rozczarowana.
Zeszliśmy ze sceny, ale widownia wciąż szalała. Martin, który pozostał na podeście, zapytał wrzeszczącej publiki.
-Czy wam też podobali się chłopcy, tak samo jak mnie?-
Pod daszkiem zawrzało i dopiero po dłuższej chwili Gospodarz dał radę uspokoić rozochoconą publiczność.
-Spokojnie,dajmy szansę innym.-podniósł swoje muskularne ramiona do góry.-Mamy jeszcze dwoje solistów i jeden zespół, wysłuchajmy ich.-
Towarzystwo uspokoiło się i Martin mógł zapowiedzieć kolejnych uczestników konkursu.
Podczas występu podszedł do nas i ponownie poklepał mnie po ramieniu.
-Wygląda na to, że kupiliście sobie sympatię tutejszych stałych bywalców.-zaśmiał się.-I szczerze mówiąc, nie dziwi mnie to.-
-To dzięki tobie i jakby nie patrzeć, panu Rysiowi, któremu nie omieszkam podziękować za wsparcie.-
-Przypuszczam, że spokojnie dalibyście sobie radę bez nas.-powiedział wielkolud.-Zrobiliście miazgę, tak jak zapowiedziałeś.-
-Dzięki, ale to tylko ułamek tego, co potrafimy wspólnie zrobić.-
-Nawet nie śmiem wątpić w wasz potencjał, właśnie byłem świadkiem i uczestnikiem metalowej miazgi na szantowej scenie, więc już nic mnie nie zdziwi.-zaśmiał się głośno.-Chodźcie na piwo, ja stawiam. Poczekamy teraz na koniec konkursu.-
Poszliśmy za nim przez publiczność zebraną pod drewnianym pawilonem. Niemal każdy musiał nas poklepać po ramieniu, by wyrazić swoje uznanie. Zanim doszliśmy do stolika w najbardziej oddalonym od sceny kącie, byliśmy wyklepani za wszystkie czasy ;)
Rudowłosa Kasia przyniosła nam piwo, uśmiechając się do mnie tajemniczo. Piliśmy, słuchając kolejnych uczestników i czekając na zakończenie konkursu. Poczułem jak Paweł chwyta mnie pod stołem za rękę, byłem wdzięczny losowi za to, że jest przy mnie. Nie mogłem się powstrzymać i spojrzałem na jego piękną twarz. Był przepiękny, kiedy promieniał taką radością.
-Daliśmy czadu.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-I chyba zrobiliśmy to lepiej, niż się sami spodziewaliśmy.-
-To prawda.-poczułem jak ściska moją dłoń i cofa ją niechętnie.
Ostatni zespół zakończył występ i Martin ponownie był zmuszony wejść na scenę.
-Moi drodzy, nadszedł czas wyboru zwycięzcy naszego konkursu muzycznego.-ogłosił.-Otrzymacie teraz plastikowe plakietki, na których zapiszecie imię lub nazwę waszego faworyta, ilość głosów decyduje o zwycięstwie. Zwykle rozdaje je Kasia, ale z racji jej udziału w konkursie, dzisiaj zajmę się tym osobiście.-
Podniósł leżący pod nogami koszyk i zeskoczył ze sceny, po czym ruszył w publikę, rozdając kolorowe, ponumerowane plakietki, przypominające karty kredytowe. My również dostaliśmy po jednej. Wrócił na scenę i ponownie powiedział do mikrofonu.
-Rozdałem sto dwadzieścia siedem plakietek, teraz napiszcie na nich swojego wybranego wykonawcę lub zespół, a ja za chwilę je pozbieram i ogłoszę wyniki.-
Po kilku minutach zszedł ze sceny z pustym koszykiem i zebrał głosy, po czym znowu wrócił na podest i policzył szybko plakietki. Zdjął mikrofon ze statywu i odchrząknął.
-Po raz pierwszy w historii naszej Tawerny nie będzie trzeciego miejsca w konkursie muzycznym.-powiedział, drapiąc się po głowie.-Głosowaliście tylko na dwóch wykonawców, zresztą bardzo jednomyślnie. Mianowicie, z ilością pięciu głosów, drugie miejsce zajmuje nasza sympatyczna barmanka, Kasia.-
Zawiesił głos w oczekiwaniu na oklaski, ale chyba tylko nasza grupka klaskała. Kasia uśmiechnęła się smutno w naszą stronę. Odniosłem wrażenie, że chyba tylko my na nią głosowaliśmy.
-Miejsce pierwsze, z stu dwudziestoma dwoma głosami, zajmuje...-znowu zawiesił głos.-Zespół Śląscy korsarze!-
Publiczność zawrzała ponownie, utwierdzając nas w tym, że jednak chodzi o nas..
-Panowie, zapraszam na scenę.-zawołał nas Martin.-Nie zapomnijcie sprzętu, nasza, przepraszam, wasza publiczność czeka na bis.-
Wstaliśmy od stolika podeszliśmy do sceny, przeciskając się pomiędzy wiwatującymi ludźmi. Przygotowaliśmy instrumenty a przy nas jak duch zjawił się też pan Rysio, sympatyczny akordeonista, któremu od razu podziękowałem za pomoc.
Zagraliśmy nasz bis a publika zareagowała jeszcze żywiej niż za pierwszym razem. Tym razem widziałem większą grupkę posuniętych w latach, brzuchatych jegomościów podskakujących do rytmu naszej piosenki. W tym momencie uwierzyłem w słowa, które mówiły, że muzyka łączy pokolenia. Skończyliśmy grać bis, ludzie klaskali a my zaskoczeni nie mogliśmy zejść ze sceny i tak po prostu odejść. Odłączyliśmy gitary i puszyliśmy przez tłum, podając każdemu ręce, pozwalając się poklepywać i obejmować, aż dotarliśmy do naszego stolika i padliśmy na krzesełka.
-Jaki czad, kurwa.-Daniel cieszył się jak dziecko.-Chyba wrócę do grania w zespole.-
-Taki mam właśnie plan na przyszłość.-powiedziałem do niego.
-Piękny plan, oby się spełnił.-
Hałas zagłuszył nasze głosy, spojrzeliśmy w kierunku z którego dobiegał.
Zobaczyliśmy awanturę pod sceną, kilka osób wszczęło bójkę i po chwili rozgorzała prawdziwa, karczemna bitwa. Martin wstał od stolika i westchnął, jakby chciał powiedzieć "i znowu to samo".
-Chłopaki, idźcie do pokoi, nie chciałbym, żeby coś wam się stało.-powiedział.-Ja muszę przywalić w kilka głupich łbów. Darmowe piwo macie u mnie jutro przez cały dzień, nie martwcie się.-
Poszedł w stronę największej zadymy, widzieliśmy jak wyciąga z tłumu pojedyńczych osobników i powala na ziemię zadawanymi od niechcenia, potężnymi ciosami.
Opuściliśmy zagrożony teren kiwając głowami z podziwem dla jego siły. Wróciliśmy do swoich pokoi i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek po dość intensywnym i pełnym wrażeń dniu.

21 komentarzy:

  1. Cieszę się , że dodałeś następną notkę ;3
    wiem, że się powtórzę...
    ale jest zajebista ;3

    śląscy korsarze? ciekawa nazwa ;3
    i muszę stwierdzić, że ta Kasia jest trochę biedna w tej sytuacji.. spodobał się jej Karol ;3
    ale nic z tego, bo ma chłopaka ;3 heh..
    dobra nie spamuje Ci już ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćku, Twoje komentarze nigdy nie są traktowane jak spam :3

      Usuń
  2. Świetne opowiadanie na sobotnie przedpołudnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite, twórz dalej! nie mogę się już doczekać..
    Dzisiaj przypadkowo weszłam tutaj i przeczytałam całość za jednym zamachem. Dobre Polskie yaoi - to nie jest coś co często spotykam. Chylę czoło przed twórcą i oby wena nigdy nie opuściła! ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo, cieszę się ze moje wypociny potrafią być tak wciągające :3
      Zalecam się podpisać jakimś pseudonimem chociaż, na następny raz ;)

      Usuń
    2. Ok, no to jak coś, pseudo moje to Tsuki, na pewno mnie tu jeszcze zobaczysz :3

      Usuń
  4. Już od jakiegoś czasu śledzą Twoją twórczość, i za każdym razem jestem pełna podziwu.
    Uwielbiam ją w 100%, ah, chcę więcej. Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis. I w sumie chciała bym Cię poznać, i jeśli nie miał byś nic przeciwko temu, pogadać na niektóre tematy. ^ ^
    Twórz dalej, a ja Ci od czasu do czasu tu pospamuję. :3
    Czekam na więcej.. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to bardzo miłe ^^
      Bardzo chętnie Cię poznam, mój mail mysza1593@gmail.com, numer gg podam prywatnie :)

      Usuń
  5. nawet nie zdążyłam skomentować ostatniego rozdziału, a tu pojawiły się dwa nowe ! tak mi rób :D cieszę się, że tak szybko idzie ci pisanie i dodawanie :) oczywiście wciąż czekam na "coś więcej" pomiędzy głównymi bohaterami, ale nie mam na co narzekać :D bardzo podoba mi się twoje podejście do muzyki i widać, że znasz się na tym :) no i nareszcie pojawił się basista <3 w sumie nie wiem dlaczego ich się często pomija i nie docenia, ale na szczęście u ciebie jest ! :D czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat tak wenę poczułem i z prędkością karabinu maszynowego wyskoczyły dwa następne rozdziały ;) Miło, że Ci się podobają ^^ Coś więcej między głównymi bohaterami już wkrótce :D Natomiast jeśli chodzi o muzykę, to kocham ją, kocham grać, tworzyć i komponować. Dla tego też znam to, że tak powiem, od kuchni i również nie rozumiem, dla czego basiści są tak często niedoceniani i pomijani. A przecież spełniają bardzo ważną, wręcz kluczową rolę w każdym zespole, sekcja rytmiczna jest niezbędna w każdej grupie muzycznej, bez względu na jej liczebność i instrumenty.
      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i obiecuję, że następny rozdział już wkrótce :)

      Usuń
    2. ja też zajmuję się muzyką (akurat bas :D) i dlatego bardzo mnie cieszy to twoje podejście do niej :)

      Usuń
  6. Dobra robota, a tak nawiasem mówiąc, puściłam tą piosenkę mojej przyjaciółce, bo ją bardzo lubię i myślałam że ją zna, a zdziwiłam się ogromnie kiedy nie skojarzyła ani trochę... Pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, aranżacja jest trochę ostrzejsza niż oryginalna, nie każdy może poznać melodię :)

      Usuń
    2. hah, tylko orginał też jej puściłam, nijak skojarzyła...

      Usuń
  7. No, no, nie spodziewałam się, że tak szybko pojawią się nowe rozdziały :) Bardzo mi się podobają twoje opowiadania, sama też czasami wymyślam ale nigdzie tego nie zapisuje ;p oby ta dalej, naprawdę masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki :3 Ponownie zaznaczam, to jest jedno opowiadanie, podzielone na rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. częstochowanin28 stycznia 2013 21:32

    Cóż za wciągająca historia :) Haha, przez cały czas nuciłem piosenkę marynarską http://www.youtube.com/watch?v=c_YcT7S-tvg ........... :D mam nadzieję że ta przerwa nie będzie długa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, aby była jak najkrótsza, chociaż to już będzie zależeć od mojej wrednej grypy :<

      Usuń
  10. Dobra Klulik cie szpieguje ! Bój się ! Phi , ostatnio więcej czasu spędzasz pisząc niż ze mną rozmawiając :C Ale cza ci przyznać ze zastępujesz mi pornole tymi opowiadaniami :3 Kochuuu <3 Pacz że nauczyłem się pisać po polsku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, zawsze czułem Twój wzrok na plecach, wiedziałem, że mnie obserwujesz ;) Ale to miłe, wiedzieć, że podoba Ci się moje pisanie :3

      Usuń